Podróż Ameryka 2012 (3) - Floryda
A więc jesteśmy już na Florydzie… Słoneczny stan powitał nas pogodą, potwierdzającą, że w pełni zasługuje na to miano. Z niemal bezchmurnego nieba lał się żar, którego nie łagodziły niewielkie powiewy wiatru. Po krótkim postoju na kawę i zaopatrzeniu się w przydatne mapy i foldery, a także ochłodzeniu się w klimatyzowanym centrum informacji turystycznej na granicy stanu, ruszyliśmy dalej. Ponieważ musieliśmy kupić po drodze baterie do aparatu, po kilkunastu milach zjechaliśmy na postój w centrum handlowym na obrzeżach Jacksonville. Planowany na kilkanaście minut, postój - z racji obecności licznych, atrakcyjnych sklepów - przedłużył się do blisko dwóch godzin. Otarliśmy się potem o centrum Jacksonville i rezygnując z podróży freewayem pojechaliśmy drogą US-1 do Saint Augustine. Miejscowość nas oczarowała, a gdyby jeszcze było mniej turystów szczęście byłoby zupełne…
St. Augustine leży w hrabstwie St. Johns. Liczy ok. 13 tysięcy mieszkańców. Zostało założone w roku 1565 i jest najstarszą europejską osadą w kontynentalnej części USA. Przez 235 lat miasto było polityczną i militarną stolicą hiszpańskiej prowincji Floryda. Wiosną 1513 roku hiszpański podróżnik i gubernator ówczesnego Portoryko - Juan Ponce de León (1460-1521) przybył na te tereny i objął je w imieniu hiszpańskiej korony. Nieco później, w 1562 roku, region ten zaczęli eksplorować francuscy hugenoci, pod wodzą admirała Gasparda de Coligny (1519-1572) i kapitana Jeana Ribaulta (1520-1565), którzy w roku 1564 założyli w rejonie dzisiejszego Jacksonville osadę Fort Caroline.
Miasto założył admirał Pedro Menéndez de Avilés (1519-1574) w dniu 28 sierpnia 1565 roku, a ponieważ miało to miejsce w dniu św. Augustyna z Hippony, nazwa osady została nadana na cześć świętego. Król Filip II Habsburg (1527-1598) mianował Avilésa zarządcą Florydy. Miasto natychmiast zaatakowali Francuzi, ale dzięki kilkudniowemu huraganowi, który zaskoczył flotę Ribaulta atak odparto. W roku 1586 posiadłości hiszpańskie zostały ponownie zaatakowane przez Francuzów, którym przewodził Dominique de Gourgue (1530-1593). W tym samym roku St. Augustine zostało zaatakowane przez Brytyjczyków, oskarżających Hiszpanów o zniszczenie rybackich osiedli, założonych przez Johna Cabota (ok.1450-ok.1499). Korsarze Francisa Drake’a (1540-1596) spustoszyli wówczas miasto. W roku 1668 zostało ono ponownie splądrowane przez angielskich korsarzy Roberta Searle’a.
W latach 1672-1695 Hiszpanie wybudowali tu wielką fortecę Castillo de San Marcos, a do budowy użyli skamieniałych muszli małż. Był to pierwszy murowany fort w Ameryce.
Hiszpanie nie mieli na Florydzie tak wielu niewolników, jak Anglicy w swoich koloniach na północy, jako że ich osady miały głównie charakter placówek wojskowych. Gdy osadnictwo brytyjskie zaczęło kierować się na południe, Hiszpanie zaczęli udzielać schronienia niewolnikom, którym udało się zbiec z brytyjskich plantacji i dotrzeć na Florydę. Gdy Brytyjczycy założyli miasta w pobliżu terytoriów hiszpańskich (Charleston w roku 1670 i Savannah w 1733 roku), gubernator Manuel de Montiano założył w roku 1738 pierwszą uznaną prawnie osadę byłych niewolników, z zadaniem obrony St. Augustine od północy. Znana ona była pod nazwą Gracia Real de Santa Teresa de Mose, lub Fort Mose.
W 1740 roku Anglicy z kolonii w Georgii i obu Karolinach uderzyli ponownie na St. Augustine, ale ich atak został odparty. Kolejna próba została podjęta przez gubernatora Georgii generała Jamesa Edwarda Oglethorpe’a (1696-1785), któremu udało się złamać przymierze Hiszpanów z Seminolami i uzyskać pomoc Ahayi „Cowkeepera” (ok. 1710-1783), wodza Indian Alachua z plemienia Seminolów. W czasie działań wojennych oblegał on St. Augustine, jednakże i jemu nie udało się zdobyć miasta.
W roku 1763 Traktat Paryski zakończył wojnę, pomiędzy Anglią i Francją. Na mocy tego traktatu Floryda wraz z St. Augustine przeszła pod panowanie brytyjskie w zamian za wycofanie się Anglików z okupowanej przez nich Hawany. Po przejściu St. Augustine pod panowanie brytyjskie miasto opuściła niemal cała ludność hiszpańska, licząca około 3.100 osób. Pierwszym brytyjskim gubernatorem Wschodniej Florydy został James Grant (1720-1806). W tym czasie Brytyjczycy przekształcili dawny konwent franciszkański w koszary wojskowe, które nazwali Koszarami św. Franciszka (St. Francis Barracks). W okresie tym zastępcą gubernatora Jamesa Granta był pochodzący z Południowej Karoliny John Moultrie (1729-1798), który pozostał lojalny wobec Korony Brytyjskiej, podczas gdy jego bracia poparli walkę o niepodległość. W roku 1768 Andrew Turnbull (1718-1792) założył kolonię New Smyrna na południe od St. Augustine, w której osiedlił osadników z rejonu Morza Śródziemnego - w większości z Minorki. Warunki w kolonii były jednak fatalne i w 1777 roku wielu osadników zbuntowalo się i pomaszerowalo do St. Augustine, gdzie gubernator Grant udzielił im schronienia. Traktat Paryski z 1783 roku uznał niepodległość Stanów Zjednoczonych, zaś Florydę oddał Hiszpanii, w uznaniu jej poparcia dla amerykańskich kolonii w ich walce o niepodległość. Cała Floryda w latach 1781-1821 (St. Augustine od 1784 roku) pozostawała pod kontrolą hiszpańską. Ponieważ w epoce napoleońskiej Hiszpania toczyła walki z Francją na swoim terytorium, utrzymanie zamorskich posiadlości przestało być dla niej sprawą priorytetową. W roku 1819 na mocy tzw. Traktatu Adams-Onis Hiszpania zrzekła się Florydy i oddała ją Stanom Zjednoczonym za 5 mln USD. Traktat ratyfikowano w 1821 roku i od tej chwili USA objęły ją w oficjalne posiadanie, jako Terytorium Florydy. Cywilnym gubernatorem został William Pope Duval, zaś wojskowym - przyszły prezydent USA Andrew Jackson (1767-1845). Po przejęciu przez USA Florydy w 1821 roku forteca Castillo de San Marcos w St. Augustine (przez Brytyjczyków nazywana Fort St. Marks) została przemianowana na Fort Marion na cześć Francisa Mariona (ok. 1732-1795), zasłużonego żołnierza wojny o niepodległość, znanego pod przydomkiem „Bagienny Lis” („Swamp Fox”). W czasie Drugiej Wojny z Seminolami (1835-1842) więziono w nim znaczniejszych jeńców, m. in. Osceolę (1804-1838), znanego, jako Billy Powell, Johna Horse’a (1812-1882), czy Coacoochee (1807/1810-1857). W roku 1845 Floryda uzyskała status stanu, a w 1861 roku przyłączyła się do Konfederacji. Jeszcze przed formalną secesją, 7 stycznia tego roku lokalna milicja zajęła instalacje wojskowe w St. Augustine - wraz z Fortem Marion i Koszarami św. Franciszka. 11 marca 1862 roku miasto zostało zajęte bez oporu przez załogę unijnego okrętu USS Wabash i pozostało w rękach Unii do końca wojny secesyjnej. Po wojnie, w 1866 roku byli niewolnicy z St. Augustine założyli osadę Lincolnville, nazwaną tak na cześć zamordowanego prezydenta Abrahama Lincolna. W 1870 i 1880 roku Fort Marion ponownie pełnił funkcję więzienia. Przetrzymywano w nim wówczas najpierw Indian z Wielkich Równin, a następnie Apaczów pojmanych w czasie walk. Więziony tu był m.in. wódz Apaczów - Geronimo wraz z całą rodziną. W Fort Marion urodziła się jego córka. Fort służył również za więzienie wojskowe w czasie wojny amerykańsko-hiszpańskiej w 1898 roku.
W latach 80. XIX wieku do St. Augustine przybył Henry Morrison Flagler (1830-1913), potentat przemysłowy i partner Johna Davisona Rockefellera (1839-1937) w spółce Standard Oil. Wykupił on wiele lokalnych kolei, które włączył do swej Florida East Coast Railway, której siedzibę umieścił właśnie w St. Augustine. Zlecił on znanej nowojorskiej firmie architektonicznej Carrère and Hastings wybudowanie kilku ekstrawaganckich budynków w mieście, m.in. hoteli Ponce de León i Alcazar. Flagler wybudował też, bądź przyczynił się do budowy kilku kościołów. Zlecił także profesjonalnemu baseballiście Albertowi Goodwillowi Spaldingowi (1850-1915) zaprojektowanie parku baseballowego, a kelnerzy z jego hoteli utworzyli słynna drużynę baseballową Ponce de León Giants. Wybudował również szpital dla miasta. W latach 30. XX wieku w St. Augustine przebywali lub mieszkali tak znani pisarze jak Ernest Miller Hemingway (1899-1961), Zora Neale Hurston (1891-1960) , Robert Lee Frost (1874-1963), John Roderigo Dos Passos (1896-1970) i Marjorie Kinnan Rawlings (1896-1953). W latach 1963-1964 St. Augustine odegrało ważną rolę w ruchu walki o prawa obywatelskie. W 1963 roku odbyła się w mieście manifestacja członków Ku Klux Klanu oraz liczne manifestacje zwolenników zniesienia dyskryminacji rasowej. Wiele osób zostało zatrzymanych i aresztowanych. Tu po raz pierwszy został aresztowany również Martin Luther King (1929-1968).
Dzięki dobrze zachowanym budynkom z epoki kolonialnej i zabytkom architektury XIX-wiecznej, miasto jest dziś popularną atrakcją turystyczną. Historyczne centrum miasta rozciąga sie wzdłuż St. George Street, choć większość skupionych w nim domów to rekonstrukcje. Dużą atrakcją turystyczną jest założona w 1908 roku St. Augustine Alligator Farm oraz pochodząca z tego samego okresu Fontanna Młodzieży (Fountain of Youth). Miasto jest punktem początkowym Old Spanish Trail (Stargo Szlaku Hiszpańskiego), biegnącego stąd do San Diego w Kalifornii.
Przez Daytona Beach przejeżdżaliśmy po zwiedzeniu Saint Augustine, ale ponieważ tego dnia chcieliśmy dojechać nieco bliżej Cape Canaveral, wizytę na słynnej plaży odłożyliśmy do czasu naszego powrotu na Północ. Gdy wjeżdża się do miasta ma się wrażenie, że są tam tylko hotele, kluby i ośrodki wypoczynkowe. I w dużej mierze jest to prawda. Choć samo miasto nie powala na kolana, to jego główna atrakcja, wspaniała, szeroka piaszczysta plaża i możliwość kąpieli w ciepłych wodach oceanu zadowolą najbardziej wybrednych…
Miejscowość Daytona Beach została założona w 1870 roku, a prawa miejskie uzyskała sześć lat później. Większość źródeł podaje zgodnie, że nazwę wzięła od swego założyciela Matthiasa D. Daya, potentata businessowego z Mansfield w stanie Ohio. W jesieni 1870 roku kupił on 3.200 akrów ziemi za jedyne 1.200 USD. W roku 1926, trzy oddzielne miasta: Daytona, Daytona Beach i Seabreeze połączyły się w jeden ogranizm pod nazwą Daytona Beach.
Słynna ze swoich szerokich plaż z delikatnego, ubitego piasku, Daytona Beach stała się szeroko znana na początku XX wieku, dzięki testowaniu prędkości, a następnie - wyścigom samochodowym. Tutejsza plaża stała się istną Mekką dla ich entuzjastów. W latach 20. ubiegłego wieku okrzyknięto ją “najsłynniejszą plażą świata.” Nieustannie rosnąca popularność wyścigów była impulsem do budowy słynnego toru, znanego jako Daytona International Speedway. Inicjatorem budowy toru był późniejszy założyciel NASCAR (National Association for Stock Car Auto Racing - Narodowej Organizacji Wyścigów Samochodów Seryjnych), William Henry Getty France Sr. (1909-1992).
Dziś łagodne, pokryte aksamitnym piaskiem brzegi, ciepłe wody Atlantyku i liczne hoele, kluby i restauracje przyciągają co roku miliony turystów. Daytona Beach szczyci się jedną z nielicznych plaż, na których dozwolone jest parkowanie i jazda samochodami. Jest to zarazem idealne miejsce do zabaw dziecięcych, jazdy na rowerach, uprawiania joggingu, surfingu, pływania, wędkowania, czy po prostu spędzania czasu w ciepłych promieniach słońca.
W mieście ma też siedzibę 5 wyższych uczelni - Bethune-Cookman University, Daytona State College, Embry-Riddle Aeronautical University, Keiser College oraz filia University of Central Florida.
Dwiema głównymi atrakcjami turystycznymi środkowej Florydy są wielki park rozrywki Walt Disney World Resort (zwany potocznie Disney World) i Cenetrum Kosmiczne im. Kennedy’ego (Kennedy Space Center) na przylądku Canaveral. Oczywiście, najlepiej zobaczyć oba te miejsca, ale nie zawsze jest to możliwe. My musieliśmy dokonać wyboru. Zdecydowaliśmy się na Cape Canaveral i nie żałujemy. W Centrum Kosmicznym spędziliśmy cały dzień, a i tak wyjeżdżając stąd do Miami czuliśmy pewien niedosyt
Cape Canaveral w latach 1963-1973 nosił nazwę Przylądka Kennedy'ego (Cape Kennedy). Znajduje się tu ośrodek lotów kosmicznych im. J. F. Kennedy'ego oraz Stacja Sił Powietrznych Cape Canaveral. Dawniej rejon ten był zamieszkiwany przez Indian Ais i Surruque. Przylądek był oznaczany na mapach już na początku XVI wieku, choć bez nazwy. Nazwę Cabo Cañareal, a następnie Cañaveral nadali mu Hiszpanie. Wiąże się ona z rosnącymi tu trzcinami (caña). Po raz pierwszy użył jej w latach 1521-1525 hiszpański eksplorator Francisco Gordillo. W roku 1783 okolicach przylądka miała miejsce ostatnia bitwa morska w czasie wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Została ona stoczona pomiędzy okrętami USS Alliance oraz HMS Sybill. Okrętem amerykańskim dowodził kapitan John Barry (1745-1803), późnieszy komandor, uznany za “ojca amerykańskiej marynarki wojennej”. Ponieważ okoliczne płycizny były przyczyną wielu katastrof statków, w roku 1843 na przylądku zbudowano latarnię morską.
W latach 50. XX wieku w pobliżu bazy lotniczej zbudowano wyrzutnię rakiet, która dała początek istniejącemu centrum kosmicznemu. Pierwszym obiektem wystrzelonym stąd 24 lipca 1950 roku była rakieta balistyczna Bumper 8, zbudowana na bazie niemieckiej V-2. W późniejszych latach przeprowadzano tu testy z międzykontynentalnymi pociskami balistycznymi, a także realizowano starty do lotów kosmicznych w ramach programów NASA: Mercury, Gemini, Apollo, a także starty wahadłowców.Miami było chyba naszą największą porażką w czasie tej podróży. Wprawdzie ograniczony czas jakim dysponowaliśmy nie pozwalał na zaplanowanie dokładniejszego zwiedzania miasta, lecz biorąc pod uwagę to, że w Miami mieliśmy nocleg i to, że do następnego celu podróży, którym było Key West nie jest stąd zbyt daleko, zamierzaliśmy obejrzeć przynajmniej słynne Ocean Drive. Niestety, nie udało się. Do Miami przybyliśmy już po zmroku i zanim przebiliśmy się przez rozległe centrum do naszego hotelu, zrobiło się już za późno na jakiekolwiek wycieczki. Następnego dnia rankiem wpisaliśmy Ocean Drive do naszego GPS-u i ruszyliśmy w drogę. Stojąc często w korkach przebijaliśmy się w żółwim tempie przez centrum olbrzymiego miasta i w końcu, po mniej więcej 2 godzinach, znaleźliśmy się na Ocean Drive, ale… nie na tym, o które nam chodziło, tylko na maleńkiej uliczce gdzieś na przedmieściach, noszącej tę samą nazwę. Na domiar złego, nadciągnęły czarne chmury i lunęło jak z cebra. Nie było sensu, by w takich warunkach wracać i ponownie przebijać się przez zatłoczone centrum, zwłaszcza, że byliśmy gdzieś na południowych obrzeżach Miami, skąd niedaleko było już do drogi na Key West. Cóż, postanowiliśmy, że spróbujemy zobaczyć Ocean Drive w drodze powrotnej, co niestety też nam się nie udało. Może następnym razem?...
Z Miami mam więc niewiele zdjęc - wszystkie robione z samochodu.
Miami żegnało nas burzą z piorunami i rzęsistym deszczem. Gdy wjeżdżaliśmy na pierwsżą groblę i most prowadzący na Florida Keys nawałnica osłabła, ale deszcz, choć już nie tak silny, towarzyszył nam do końca pierwszej, największej wyspy archipelagu - Key Largo. Później, z każdą przebytą milą pogoda stawała się coraz lepsza, a gdy zatrzymaliśmy się na mały posiłek w Islamorada na Lower Matecumbe Key na błękitnym, aczkolwiek upstrzonym białymi obłokami niebie, świeciło już słońce. Jadąc dalej zrobiliśmy sobie relaksujący postój przy uroczej Anne’s Beach, a potem pokonując kolejne wysepki i mosty, mając po lewej stronie Atlantyk, a po prawej Zatokę Meksykańską dojechaliśmy na wyspę Key West i do noszącego tę samą nazwę miasta. Choć Key West jest miejscowością, którą z łatwością można zwiedzić na piechotę, ma zaskakująco wiele do zaoferowania przybyszowi - ciekawe muzea, akwarium morskie, kilka ładnych kościołów, plaże, tętniącą życiem, pełną klimatycznych barów, knajpek i sklepów Duval Street… Mimo, że miasteczko jest niewielkie i pełne turystów, można i tu znaleźć ciche, spokojne zakątki.
Wyspa Key West leży w archipelagu Florida Keys, obejmującym około 1700 wysp koralowych i wysepek, tworzących łańcuch długości 240 km od południowo-wschodniego krańca półwyspu Floryda po niezamieszkane wyspy Dry Tortugas. Łączna powierzchnia lądowa archipelagu wynosi 355,6 km², a wyspy zamieszkuje około 80 tysięcy osób. Cały archipelag dzieli się na 4 główne części: Upper Keys, Middle Keys, Lower Keys oraz Outlying Islands. Prowadząca na Key West z kontynentalnej części Florydy Overseas Highway prowadzi przez liczne groble i mosty, łączące ponad 40 wysp i wysepek. Najdłuższym z nich jest słynny Seven Miles Bridge, liczący około 11 km długości. Istnieje także linia kolejowa, jednakże od 1935 roku, kiedy to - zaledwie kilka lat po jej otwarciu - została zniszczona przez jeden z huraganów, nie jest ona używana, a jej pozostałości - zwłaszcza zawalony most na Bahia Honda Key i stacja kolejowa w Key West - służą dziś jako atrakcje turystyczne. W 1982 roku, miasta Florida Keys ogłosiły niepodległość, deklarując powstanie Conch Republic. Deklaracja była żartem, jednakże była ona przede wszystkim formą protestu przeciwko dokonanej przez Straż Graniczną USA blokadzie drogi US-1. Blokada i szczegółowe kontrole każdego zmierzającego na północ pojazdu, miały na celu niedopuszczenie do przemieszczania się nielegalnych imigrantów. Utrudnienia ruchu związane z blokadą uderzały w opartą w głównej mierze na turystyce gospodarkę Florida Keys. Społeczność lokalna poczuła się również urażona koniecznością udowadniania swojego obywatelstwa USA. Do dnia dzisiejszego, flagi, koszulki i inne emblematy "Republiki Muszli" są bardzo dobrze sprzedającymi się pamiątkami, a godło Conch Republic turystycznym symbolem Florida Keys.
Liczące około 25,5 tysięcy mieszkańców miasto Key West leży 147 km na północ od Hawany i około 240 km na południowy zachód od Miami. Obok Hawajów jest jednym z najbardziej znanych centrów turystyczno-wypoczynkowych w USA. Według legendy, na wyspie Key West ciąży indiańska klątwa, zgodnie z którą, kto raz znajdzie się na niej, do końca życia będzie chciał tu powrócić. Wyspa została odkryta w 1513 roku przez hiszpańskiego żeglarza, odkrywcę i konkwistadora Juana Ponce de León (1460-1521). Pierwotnie znana była, jako Cayo Hueso (Wyspa Kości), co do dziś znajduje odbicie w stosowanej niekiedy nazwie "Bone Island". Nazwa ta prawdopodobnie pochodzi od znalezionych na niej kości pozostałych na indiańskim polu bitwy. Key West weszła w skład terytorium Stanów Zjednoczonych dopiero w 1821 roku, gdy John W. Simonton, biznesmen z Alabamy, odkupił ją Hiszpanów. Pierwsze stałe osadnictwo rozpoczęło się już rok później - w 1822 roku, w związku z powstaniem na wyspie bazy marynarki walczącej z piratami. W czasie wojny secesyjnej - pomimo prokonfederackich sympatii mieszkańców - obecność garnizonu federalnego sprawiła, że miasto pozostało pod kontrolą Unii. W wyniku intensywnego osadnictwa po wojnie, już około 1890 roku, Key West stało się największym i najbogatszym miastem Florydy. Intensywny napływ ludności kubańskiej spowodował, że wyspa stała się ważnym amerykańskim ośrodkiem przemysłu tytoniowego, z wieloma fabrykami cygar. W celu ułatwienia pracownikom dojazdu do zakładów pracy, właściciele tych wytwórni sfinansowali w 1885 roku pierwszy publiczny system komunikacyjny miasta, w postaci ciągniętych przez muły wagoników szynowych, który zmieniony w 1899 roku w system elektryczny, ostatecznie przestał funkcjonować w roku 1920 roku. Przełom wieków wiąże się też ze stagnacja w rozwoju wyspy i spadkiem jej populacji. Dopiero II wojna światowa, wraz z bazą US Navy, wykorzystywaną do działań przeciwko niemieckim U-Bootom, przyniosła wyspie ponowny rozwój i podwojenie liczby ludności do roku 1960. Obecnie podstawową gałęzią gospodarki Key West jest turystyka. Miasto dysponuje bardzo bogatym zapleczem hotelowym, gastronomicznym, rozrywkowym i żeglarskim oraz szeroką jak na tak niewielką miejscowość ofertą muzealną.
Niemal przez połowę drogi z Key West do Parku Narodowego Everglades towarzyszyła nam rzęsista, tropikalna ulewa. Zaczęło padać, gdy tylko wyjechaliśmy z miasta, a potem było coraz gorzej - wycieraczki na najwyższych obrotach ledwo radziły sobie z nawałą deszczu, widoczność spadła do kilkunastu metrów i poruszać można było się bardzo, bardzo wolno. Deszcz osłabł dopiero przed Islamorada, a przy Anne’s Beach ustał zupełnie, tak że można było nieco zrelaksować się i pochodzić po tym pięknym miejscu. Niestety, była to krótka przerwa. Niebo ponownie obdarzyło nas strugami wody. Padało, choć nie tak gwałtownie jak przedtem, aż do wjazdu na kontynentalną część Florydy. Później aura zaczęła się stopniowo poprawiać. Kilkanaście kilometrów za Homestad dojechaliśmy do Visitor Center przy wjeździe do Everglades National Park.
Już na kilka kilometrów przed wjazdem na teren parku, po obu stronach drogi aż po horyzont rozpościera się płaska, porośnięta wysoką trawą podmokła równina, na której gdzie niegdzie wyrastają pojedyncze palmy lub kępy krzewów i drzew. Można zrozumieć, dlaczego Everglades nazywane jest "Morzem Traw". Park jest największym obszarem dzikiej przyrody subtropikalnej, zachowanym w Stanach Zjednoczonych. Ma powierzchnię 6105 km² i jest trzecim co do wielkości parkiem narodowym w kontynentalnej części USA. Park został stworzony w celu ochrony delikatnego ekosystemu lasów namorzynowych. Stanowi jedno z najważniejszych miejsc rozrodu tropikalnych ptaków brodzących. Ma również znaczenie gospodarcze - zaopatruje w wodę pitną całą południową część Florydy. Rocznie odwiedza go ponad milion turystów.
Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych ustanowiła Park Narodowy Everglades aktem prawnym z 30 maja 1934 roku, jednak nie przyznała żadnych funduszy na rozwój parku i ostatecznie został on oficjalnie otwarty przez prezydenta Harry'ego Trumana dopiero 6 grudnia 1947 roku. Park został uznany przez UNESCO za rezerwat biosfery 26 października 1976 roku, a trzy lata później, 24 października 1979 roku, ta sama organizacja wpisała go na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości. Jak wszystkie parki narodowe w Stanach Zjednoczonych zarządzany jest przez National Park Service.
Mokradła subtropikalne Everglades to system wolnopłynących rzek, w których szybkość przepływu wody wynosi około 0,4 km/dzień. Teren ten jest nawadniany przez rzekę Kissimmee i jezioro Okeechobee. Park jest położony na wysokości od zera do ośmiu metrów nad poziomem morza i obejmuje bagna, wysepki oraz słodko- i słonowodne rozlewiska. Wśród roślin na terenie parku występują między innymi namorzyny, szuwary, paprocie i palmy. W parku żyje ponad 350 gatunków ptaków, 300 gatunków ryb słodkowodnych i morskich, 40 gatunków ssaków i 50 gatunków gadów. Występuje tu 36 gatunków zagrożonych lub chronionych, między innymi pantera florydzka, krokodyl amerykański i manat karaibski.
Pora sucha w Parku Everglades trwa od grudnia do marca. W tym okresie temperatura waha się od 12 do 25°C, a wilgotność powietrza jest stosunkowo niska. Obniża się wtedy także poziom wody i zwierzęta gromadzą się w środkowej części parku, gdzie wody jest więcej.
W porze mokrej, trwającej od maja do listopada, temperatura utrzymuje się stale powyżej 33°C, a wilgotność powietrza sięga ponad 90%. Występują również obfite deszcze.
Przez Everglades przejechaliśmy 65-kilometrową drogą, prowadzącą do Flamingo na brzegu Zatoki Florydzkiej, zatrzymując się po drodze w najciekawszych miejscach. Duże wrażenie zrobił na nas widok bezkresnych, trawiastych mokradeł w północnej części parku oraz gęste lasy mangrowe na południu. Mniej więcej w połowie trasy do Flamingo zatrzymaliśmy się, w pobliżu punktu, z którego po drewnianych pomostach można było wejść nieco w głąb bagien by obejrzeć przykłady roślinności, tworzącej tutejszy ekosystem. Gdy wróciliśmy do pozostawionego na poboczu samochodu zauważyliśmy piękny okaz aligatora, wylegującego się w odległości około 2 metrów od pojazdu. Nasze nadejście spłoszyło gada, który zaczął wycofywać się w zarośla, na tyle wolno jednak, że udało się nam zrobić kilka zdjęć. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się zobaczyć więcej tych zwierząt, lecz niestety - był to nasz jedyny aligator, spotkany w Everglades. Sama miejscowość Flamingo była jak wymarła - Visitor Center i wszelkie inne obiekty (poza stacją benzynową) były zamknięte na cztery spusty - dowiedzieliśmy się, że jest to jeszcze skutek ubiegłorocznego huraganu. Szkoda, bo liczyliśmy na wyprawę na bagna łodzią, a informację o takiej atrakcji Flamingo znaleźliśmy w Internecie. W tej sytuacji nie pozostało nam nic innego, jak powrót tą samą drogą do Homestead i dalsza jazda na północ. Po zmroku dojechaliśmy do Fort Pierce, gdzie zdecydowaliśmy się zatrzymać na nocleg.
Gdy opuszczaliśmy Everglades czuliśmy pewien niedosyt, że nie udało się nam odbyć wycieczki łodzią nieco dalej w głąb bagien. Tymczasem rankiem następnego dnia w hotelu w Fort Pierce wpadł nam w ręce folder reklamowy firmy spod położonego nieco na północ Melbourne, która organizuje podobne przejażdżki po rzece St. Johns, okolicznych jeziorach, bagnach i rozlewiskach. Ponieważ Melbourne i tak leżało na naszej trasie, postanowiliśmy odbić 10 mil na zachód od autostrady i po chwili znaleźliśmy się na przystani Camp Holly na brzegu Sawgrass Lake. Cena godzinnej przejażdżki była niewygórowana, a okolica wyglądała zachęcająco, więc zdecydowaliśmy się skorzystać z oferty. Do wycieczki zachęcała także piękna, słoneczna pogoda, choć na niebie zaczęły się już wypiętrzać białe cumulusy, a daleko na horyzoncie pojawiły się ciemniejsze chmury, zapowiadające możliwość deszczu. Niestety, na rozpoczęcie rejsu trzeba było poczekać około godziny. Czas ten umilaliśmy sobie spacerem nad brzegiem jeziora i udało nam się nawet wypatrzyć i nagrać na wideo kilka pływających po nim dorodnych aligatorów - niestety były za daleko dla aparatu, by zrobić im zdjęcie. Gdy wreszcie zasiedliśmy w motorówce na niebie królowały już chmury i coraz bardziej zanosiło się na deszcz. Ale, póki co, wszystko przebiegało normalnie. Z dość dużą szybkością płynęliśmy wzdłuż porośniętych bujną roślinnością brzegów Sawgrass Lake, mając okazję do podziwiania wielu ptaków i kwiatów. Niestety, aligatorów nie było - myślę, że dość skutecznie płoszył je warkot silnika. Dopiero gdy dopłynęliśmy do niewielkiej zatoczki, z wody wychylił się jeden osobnik, lecz zanim zdążyłem wyciągnąć aparat, skrył się ponownie w toni jeziora. Popłynęliśmy na podobne, mniejsze jezioro Little Sawgrass Lake a następnie ruszyliśmy na wody kolejnego - Lake Helen Blazes. W tym momencie nadciągnęły ciemne, ołowiane chmury. Zaczęło kapać, a po chwili niebo zafundowało nam intensywny prysznic. Lało jak z cebra i nic nie zapowiadało na razie końca tej kąpieli. Kierujący naszą łodzią zdecydował się wrócić do Camp Holly. Gdy po kwadransie wychodziliśmy na pomost przystani byliśmy przemoczeni do cna. Mimo wszystko, nie żałowaliśmy tej przygody…
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Leszku, cało i szczęśliwie przejechałam razem z Tobą wschodnią część USA. Bardzo ciekawa podróż, wiele wrażeń i wspomnień, dla Was oczywiście, ja mogę tylko pomarzyć i oglądać Twoje zdjęcia.
-
No nie, aż tak źle to nie było - padało wprawdzie kilka razy, ale były to deszcze przelotne, acz gwałtowne. Większość czasu jednak świeciło słońce.
-
Szkoda, że pogoda wam nie dopisała :) brakowało chyba tylko huraganu :)
-
Dojechalem do konca :-) Przez Floryde przejezdzalem dwukrotnie, ale nie we wszystkich miejscach, ktore Ty widziales, bylem. Z przyjemnoscia zapoznalem sie z niektorymi mniej znanymi stronami historii tego stanu. "Wally" wylegujacy sie obok Waszego pojazdu to napewno spora gradka i raczej nietypowa sytuacja. Przyznam, ze mnie sie cos takiego nigdy nie zdarzylo, chociaz bywalem w bardziej dzikich i odludnych miejscach :-)
Na razie :-) -
Na razie zapoznalem sie ze skrocona historia Florydy, ktora w Twoim wydaniu jest bardzo ciekawie streszczona. Osobiscie nie wiedzialem, ze Anglicy roscili sobie prawa do skrawkow Florydy juz po koniec XV wieku. O tym fakcie nie wspominaja nawet popularne zrodla jak podreczniki historii... Nie wiedzialem tez, ze Floryde Anglicy przejeli na kilkadziesiat lat jeszcze w polowie XVIII wieku. O wojnach z Seminolami nieco czytalem i natknalem sie na barwna opowiesc o Osceoli, ktory zostal perfidnie zwabiony w pulapke i nastepnie zgladzony, lecz jego duch nie zaginal i nadal straszy domostwa w St.Augustine. Jego glowa od czasu do czasu pojawia sie w nocy oslupialym mieszkancom. Nawiasem mowiac to w lasnie z uwagi na Seminolow Amerykanie zapragneli wykupic Floryde od Hiszpanow gdyz Ci stale nalezdzali tereny na polnoc od Florydy a nastepnie wycofywali sie z powrotem na Floryde. Amerykanie nie mogli przekroczyc granicy, bo to juz bylo inne panstwo...
-
Będzie jeszcze ostatnia - czwarta część,,,